Zajmuję się zawodowo szeroko pojętą tematyką materiałów ogniotrwałych od 1996 roku, a więc w momencie pisania tej notki jest to już 28 lat. Własną działalność gospodarczą w tym zakresie prowadzę nieprzerwanie od 1999 roku. Kilka pierwszych lat pracowałem jako specjalista ds. marketingu jednocześnie w Dolnośląskich Zakładach Magnezytowych (nieistniejących już niestety) i Żarowskich Zakładach Materiałów Ogniotrwałych (dziś PCO), z którymi potem jakiś czas współpracowałem jako przedsiębiorca. Chociaż pojawiło się tu słowo marketing, to jednak moja praca nie polegała wyłącznie na siedzeniu przy biurku i nie w garniturze, którego zresztą nigdy (poza ślubnym) nie miałem. Oprócz posiadania niezwykle cennej możliwości zapoznania się ofertą produkcyjną i zastosowaniem zarówno materiałów zasadowych (magnezytowych) i magnetytowych oraz glinokrzemianów (szamotów i całej reszty) zostałem od razu rzucony w głęboką wodę i postawiony na odcinku projektowania wymurówek, nadzoru nad budowami dość sporych gabarytowo pieców przemysłowych. Były to przede wszystkim piece ceramiczne – a są to, wbrew potocznemu znaczeniu tych słów, nie tylko urządzenia do wypału talerzy i kubków (nie umniejszając im, bynajmniej – takimi też się zajmowałem), ale, przede wszystkim, piece wapiennicze i cementowe, mówiąc fachowo – piece szybowe do wypału wapna i piece obrotowe do wypału klinkieru cementowego, a obrazowo – pierwsze to pionowe rury o wysokości dwudziestu paru metrów i średnicy kilku, drugie to też rury, tylko poziome, dużo dłuższe i w dodatku obracające się. Po wejściu do tego typu przybytku niewiele rzeczy robi już na człowieku wrażenie. Wspomnę jeszcze o konieczności szybkiego pozbycia się lęku wysokości, na który cierpiałem.
Zajmowałem się także piecami i kadziami odlewniczymi oraz po trosze hutniczymi – bo to szczególnie miejsce zastosowania materiałów zasadowych (magnezytów).
Musiałem się więc szybko nauczyć doboru zarówno gatunków jak i formatów wyrobów, tak, żeby to wszystko do siebie pasowało i klient był zadowolony. Za tym szło oczywiście zadowolenie pracodawcy i niezwykły wprost poziom własnej satysfakcji, ale także czasem i siwy włos. Miałem też niezwykłą okazję zapoznania się ze skutkami błędów w doborze, niewłaściwej jakości materiałów oraz błędów wykonawczych, tak, aby w przyszłości ich unikać.
Świat wysokich temperatur pozwala na odniesienie mocnych doznań – widok stopionych na szkło fragmentów ścian. wymurówek kotłów wielkości kamienicy, możliwość zajrzenia do wnętrza kadzi stalowniczej rozgrzanej do 1500 oC (z bezpiecznej odległości oczywiście) czy „rozpalania” pieca łukowego (piec hutniczy to wytopu stali). Jak zaczynałem pracę pracowały jeszcze piece martenowskie, które także z bliska (i z daleka) robiły ogromne wrażenie.
Te wymienione doznania uczą pokory i … ostrożności w pracy z materiałami mającymi kontakt z ogniem i wysoką temperaturą, co niektórzy mogą nazwać przewrażliwieniem.
Mniej więcej w połowie kariery (nie lubię tego słowa) zainteresowałem i zająłem się też równolegle tematyką domowych pieców grzewczych i kominków. Musiałem się tu troszeczkę przestawić i nauczyć nieco innego podejścia do tematyki stosowanych materiałów. Nie spodziewałem się takiego stopnia odseparowania od siebie tych dwóch dziedzin zawodowych – mam tu na myśli obszar pieców domowych i pieców przemysłowych, szczególnie jeżeli chodzi o stosowane materiały, podejście do projektowania, odmienność potrzeb i oczekiwań. Zadziwiał mnie i do tej pory zadziwia stopień hermetyczności tak niby bliskich, wręcz pokrewnych, sobie dziedzin życia. Czuję jednak ogromną satysfakcję z poznania i tych zagadnień oraz z tego, że udaje się wykorzystać technologiczną wiedzę nabytą w przemyśle także przy budowie wydajnego „ogniska domowego” w domu nowoczesnym. Satysfakcja jest tym większa, że udało mi się przy okazji bardziej zgłębić tajniki teorii spalania biopaliw wraz z zagadnieniami ekologicznymi w naukowym tego słowa znaczeniu.
Pokora to odpowiednie słowo, jeżeli chodzi o obcowanie z przyrodą, szczególnie w jej niezwykle ekspresywnej postaci jaką jest ogień i wysokie temperatury. Wymaga ciągłej nauki i nabywania doświadczenia. Książkowa wiedza to niezła, ale tylko baza startowa. Każdy dzień to nowe informacje. Ich ilość jest niewyczerpana – nie należę więc do ludzi z poczuciem dużego zasobu wiedzy. Tej ilość jest nieskończona, tak, że zawsze do poznania jest dużo, dużo więcej, niż tego, co ma się w głowie, w notatkach czy na półce.
Wiadomościami i doświadczeniami już posiadanymi chciałbym się jednak niniejszym podzielić i służyć.
Dziękuję, że zajrzałeś
Wojciech Guźliński
Materiały ogniotrwałe
e-mail: poczta@mat-ogniotrwale.pl
tel. 690 532 899